poniedziałek, 28 listopada 2011

Le petit déjeuner 13 - jajkowa sałatka


Czy śniadanie na Dukanie musi być nudne? Musi, bo zazwyczaj to serek wiejski albo jogurt. Tym razem miałam trochę więcej czasu, dlatego zrobiłam sałatkę. Banalnie prosta, działa na zasadzie - wrzuć wszystko co masz w lodówce i sprawdź czy będzie jadalne:)

  • 2 jajka
  • łosoś wędzony
  • ogórek konserwowy
  • cebula
  • jogurt, koperek, sól, pieprz
Jajka ugotowałam na twardo. Jedno pokroiłam w drobną kostkę razem z ogórkiem i cebulką.Wymieszałam z łososiem. Na wierzchu artystycznie rozłożyłam drugie jajko z ogórkiem :)  Do tego odrobina jogurtu naturalnego i przyprawy. I gotowe :)

Miłego tygodnia!

niedziela, 27 listopada 2011

B-party: przekąski z ciasta francuskiego


Po daniu głównym, które pewnie ukaże się wkrótce i tarcie musem czekoladowym na moich gości czekały przekąski z ciasta francuskiego. Czekały, czekały i czekały. Nikt ich nie ruszał, leżały sobie z boku takie smutne i opuszczone, dopóki Olka nie zjadła jednej. A potem... no cóż, 3 minuty później nie było niczego :) O powodzeniu świadczy fakt, że mój sąsiad złożył zamówienie na 100 takowych ;)

Przekąski były  dwojakiego rodzaju:
  • minipizza
  • parówa w cieście
Do minipizzy potrzebujemy:
  • arkusz ciasta francuskiego
  • 2-3 pomidory
  • kilka plasterków szynki
  • mozzarella w małych kulkach
  • kilka oliwek
Z ciasta szklanką wykrajamy spody. Ja użyłam szklanki sześciokątnej - okrągłe są nudne, kwadratowe takie trywialne :) Na ciasto kładziemy wędlinę, plasterek pomidora, plasterki mozzarelli i oliwki. Ogólnie nie można nałożyć zbyt dużo składników, żeby ciasto zdołało urosnąć - gdy wierzch będzie za ciężki otrzymamy surowy, spalony placek. Posypujemy ziołami prowansalskimi i wkładamy do piekarnika na 25-30 minut. Rewelacyjne na ciepło, u mnie pochłonięte na zimno z zachwytem :)

Parówka w cieście:
  • parówki
  • arkusz ciasta francuskiego
Parówki dzielimy na mniejsze części - moje berlinki dzieliłam na 3. Takie mniejsze kawałki są w sam raz jako przekąski, dużo wygodniejsze niż w całości. Parówkę dokładnie oklejamy kawałkiem ciasta francuskiego i lekko je nacinamy z jednej strony. Możemy posypać ziołami i posmarować jajkiem (wtedy będą pięknie złote), można nie - będą trochę bledsze, ale równie pyszne. Pieczemy 25 minut.

Ilości nie podaję - z 1 arkusza wyszło mi ok. 12 minipizz (wszystko zależy od wielkości szklanki). I jakby nie patrzeć, nie martwcie się, że nie zejdą. Będziecie żałować, że tylko tyle zrobiliście. Robi się szybko i bezproblemowo a goście są zachwyceni :)

P.S - przyjmuję hurtowe zamówienia na minipizze :)
Miłej niedzieli!

sobota, 26 listopada 2011

B-party. Tarta z musem z białej czekolady.

Z okazji mych wczorajszych imienin/urodzin zorganizowałam małe b-party. Miało być kilka osób, wyszło ciut więcej. Mam dziwne wrażenie, że zrobiłam za mało jedzenia :) Mimo wszystko D. miała problem z zasuwaniem kurtki, a Iza z poruszaniem :) Dlatego teraz będzie kilka przepisów imprezowych. Zacznę od ciasta.

Tarta z musem z białej czekolady wczoraj okazała się hitem. Tak strasznie z nią walczyłam, tak bardzo nie chciała wyjść, a poszła w całości od razu. Iza pokochała ją całym swym wielkim serduszkiem :)
Co lepsze - rozpadała się strasznie, nie dało jej się wyłożyć na talerze w wersji kulturalnej, a nie zostały nawet okruszki :) Czyli chyba jednak nie udawali, że dobra

Ciasto najprostsze z możliwych:
  • 2 szklanki mąki pszennej
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 2 żółtka
  • 1 kostka masła
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 1/2 opakowania cukru waniliowego
 Mąkę przesiać z cukrem. Mieszamy z pociętym, zimnym masłem do uzyskania "mokrego piasku". Dodajemy żółtka i mieszamy do uzyskania gładkiego ciasta. Wrzucamy na godzinę do lodówki lub na 20 minut do zamrażalki (ja wolę lodówkę, ale jak czasu brak...) W międzyczasie nagrzewamy piekarnik do 180 stopni. Rozwałkowanym ciastem wykładamy formę, nakłuwamy ciasto i pieczemy 20-25 minut - do zezłocenia. Po wyjęciu zostawiamy do ostudzenia.

W tym czasie możemy przygotować mus. Pomysł zapożyczyłam z od Viridianki.
  • 330 g śmietanki kremówki
  • 2 białe czekolady (200 g)
Do garnuszka wlewamy ok. 50 ml śmietanki i wrzucamy pokruszoną czekoladę. Rozpuszczamy i ostudzamy.
Pozostałą kremówkę ubijamy na sztywno (dodałam śmietanfix). Wlewamy czekoladę i miksujemy. Mi się mój mus rozpłynął... Ale po dobrym schłodzeniu zgęstniał (czytaj 10 minutach w zamrażalniku). Wylałam go na tartę i do lodówki na kilka godzin - masa powinna być dość sztywna. Moja nie miała aż tyle czasu, dlatego trochę była płynna na talerzykach, co zupełnie nie zaszkodziło w jej smaku.

Wierzch udekorowałam płatkami migdałowymi i bitą śmietaną. Mmmm :)

wtorek, 22 listopada 2011

Ministerstwo Kawy - lubię!


Ile razy wracałam z uczelni okrężną drogą (czyli muszę zrobić zakupy), zawsze miałam ochotę wstąpić do Ministerstwa. Przyciągała mnie tabliczka z napisem "najlepsza kawa w mieście" i ciekawość. Bo nowe zawsze przyciąga. Za pierwszym razem się zdziwiłam - o, kawiarnia! Skąd ona się tu wzięła. I ciągnęła mnie do siebie od października. Ale jakoś nie miałam okazji wejść. Do dziś. Dziś po bardzo ciekawym wykładzie zapragnęłam kawy. Mając 2 wolne godziny stwierdziłam, że czasu jest idealnie dużo. Ok, fakt, że chwalili się wifi również zadziałał na korzyść.
Wnętrze - bardzo proste. Bez zbędnych udziwnień, szaleństw i wariacji. Mała kawiarnia - dużo przestrzeni. Podobało mi się. Przypominało troszeczkę cudowną kawiarnię z Lozanny, gdzie prostota wygrała jeśli chodzi o dekorację. Wygodny narożnik, przyjemne kolory. Czego chcieć więcej? Kawy!

Moja latte mnie zaskoczyła - podana niestandardowo w wysokiej szklance a w dużej filiżance. Może dla fanatyków podawania latte byłby to błąd, ale nie dla mnie - kocham pić z filiżanek :) Mam swoje dziwactwa - nie znoszę zwykłych, prostych, przezroczystych szklanek, walcowatych kubków i nieforemnych filiżanek. Dlatego mam swoje 3 kubki, których używam zazwyczaj (wszystkie są pościnane niestandardowo), sześciokątne szklanki do zimnych napojów itp :) Ta filiżanka, choć całkiem spora była wygodna w użyciu :)

A smak? No cóż, chyba nie da się zepsuć latte - smakowała tak, jak powinna smakować :) Przed zamówieniem odpowiedziałam na podchwytliwe pytanie - podwójne espresso? Pani, która przygotowywała była bardzo miła - widać, że prowadzą to dziewczyny z pasją. Druga testowana kawa to karmelowa mocha, która była olbrzymia. I pyszna - słodziak z dużą ilością bitej śmietany.

 Z za lady uśmiechały się też ciasta i kanapki, których nie próbowaliśmy. Kawa wystarczyła do pełni szczęścia :)

Zdecydowanie duży plus - i za atmosferę i za lokalizację :) Gdyby jeszcze wprowadzić zniżkę dla studentów lub promocję na latte to go to pokochałabym Ministerstwo Kawy całym sercem :)

http://ministerstwokawy.com/

poniedziałek, 21 listopada 2011

Le petit déjeuner 12 - chleb otrębowy, Dukan.

W zeszłym tygodniu nie miałam czasu na pisanie czegokolwiek. Nawet zrobiłam kilka zdjęć, które względnie mnie satysfakcjonowały (nie lubię zimy...), ale co z tego, gdy czasu zupełnie brak. Dom - Warszawa- dom - Warszawa w ciągu jednego tygodnia do zdecydowanie za dużo... Do tego góra zaliczeń i projektów.

Dodatkowo od wtorku wróciłam do otrębów. Dukan, faza 1. Co to oznacza w praktyce? Wszelkie wariacje na temat serka wiejskiego, jogurtów, kurczaka i otrębów. Czyli moja kreatywność sprowadza się do poziomu poniżej zera. Wczoraj przypomniałam sobie o łososiu, co jest jakimś światełkiem w tunelu :)

A co odkryłam teraz, a o czym nie wiedziałam wcześniej? Chlebek otrębowy. Jak dla mnie zdecydowanie nie przypomina wyglądem chleba - jest mały i płaski, w smaku bardzo otrębowy, ale mi się podoba. Jest świetną alternatywą dla placków, które ostatnim razem mi się przejadły, nie jest suchy i długo zachowuje świeżość. Robi się go ekspresowo:
  • 1 szklanka z czubkiem otrębów owsianych (można dodać trochę pszennych)
  • kostka białego sera
  • szczypta soli
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 jajko
Oddzielamy żółtko od białka - białko ubijamy. Do miski wsypujemy otręby, dodajemy twaróg, sól, proszek i jajko. Dokładnie mieszamy. Opcjonalnie możemy dodać łyżkę serka homogenizowanego naturalnego. Dodajemy białko i gotowe :) Wrzucamy do blaszki - u mnie mała keksówka lub formujemy chlebek. Pieczemy 50 minut w 180 stopniach.
W wersji radykalnie dukanowej - twaróg chudy, itp... W wersji mojej - czyli Dukan Dukanem, ale bez przesady - twaróg tłusty (bo tylko taki nie jest wyschnięty na wiór) i kilka pestek słonecznika do posypania po wierzchu. Nie sądzę, że od nich się umrze, a nadają fajny posmak i zapach :)

Polecam wszystkim - nie tylko odchudzającym się - robi się go szybko, a od czasu do czasu fajnie spróbować czegoś nowego :)

poniedziałek, 14 listopada 2011

Le petit déjeuner 11 - kawa malinowa i rogalik


Znowu nikogo nie zaskoczę. Śniadanie byle jakie - kupczy rogalik. Ale kawa... Lubię takie dni :) Wyszłam do sklepu po coś na śniadanie, kawa klikała w ekspresie, Adele śpiewała. Wróciłam do domu. Adele dalej śpiewa, na wejściu bosko pachnie kawą i jest ciepło. Zatęskniłam za wakacjami. Kiedy ciepło było cały czas, kiedy kawę raczej mroziłam niż chciałam gorącej, kiedy croissant nie tylko wyglądał jak croissant, ale i smakował. Niestety dzisiejszy może się schować... Suchy, bez smaku. Może i dobry, ale skoro spróbowałam najlepszych to ciężko zadowolić się nijakim.

Dlatego zaszalałam z kawą. Z letnim mlekiem zmiksowałam garść lekko rozmrożonych malin. Nie posłodziłam, lubię kwaśne. Choć to potrzebowało cukru. Trudno. Wlałam do wysokiej szklanki. Dolałam delikatnie kawy. Spróbowałam. Dolałam mleka. Tak lubię :)

Poproszę o wakacje z powrotem. Dlaczego po wczesnej jesieni nie może być późna wiosna? Jak zostanę prezydentem to to zmienię :)

sobota, 12 listopada 2011

Quiche Lorraine - naprawdę dobry!

Jeśli upiekę coś pysznego to zdjęcia mam okropne. Najczęściej robione wieczorami, z myślą, że rano zrobię lepsze. A rano nie ma czemu robić zdjęć ;) Dlatego wierzcie mi na słowo - quiche jest pycha! Tak jak Magda Gessler kazała ostatnio w swym programie kucharzowi czuć przepis a nie robić z kartki, ja swój też próbowałam zrobić z głowy. Wyszła dokładnie taka jak chciałam. Taka jak w Szwajcarii tylko mniej słona :) Już ją kocham. Moja Mama też, choć nie lubi. Nie, ona nie dalej jej nie lubi. Bo ona niczego nie lubi. Ale zjadła. Kawałek, nie, nie lubi. Drugi, też nie lubi. Po trzecim i czwartym też nie lubiła ;) Rozumiecie :)

Kruchy spód:
  • 2 szklanki mąki pszennej
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 200 g masła
  • 2 żółtka
  • ewentualnie 2 łyżki wody
Mąkę przesiać i wymieszać z zimnym masłem. Przecieramy rękami, mieszamy, aż uzyskamy mokry piasek. Wbijamy żółtka, zagniatamy ciasto. Gdyby bardzo strajkowało i nie chciało się zagnieść to dodajemy wodę.Wrzucamy do lodówki (na mniej więcej godzinę). Potem podpiekamy spód ok. 15-20 minut.Przed pieczeniem pamiętajcie, żeby ciasto ponakłuwać. Teraz mamy czas na przygotowanie masy.

  •  kilka plasterków boczku 
  • 2 duże cebule - u mnie jedna czerwona, jedna biała
  • 2 żółtka
  • 330 g śmietany kremówki
  • kilka garści sera zółtego
Boczek pokroiłam w paski i podsmażyłam na patelni. Potem odcisnęłam tłuszcz ręcznikiem papierowym. Cebulka w piórka również podsmażona.  Na kruchym spodzie ułożyłam cebulkę, potem boczek. Na to dużo sera żółtego. Żółtka roztrzepałam z kremówką i zalałam tym tartę. Lekko doprawiłam ziołami prowansalskimi i piekłam przez 40 minut w 180 stopniach. Smaczna zarówno na ciepło i na zimno :) Spróbujcie :)

czwartek, 10 listopada 2011

Restauracja Canton - gorąco odradzam


Jakiś czas temu znalazłam na Grouponie ciekawą ofertę. Zniżka na jedzenie w restauracji Canton. Propozycja ciekawa - jesz ile chcesz za 29,90. Względnie sporo, zniżka była 50% więc długo się nie zastanawiałam - 15 zł kosztuje przeciętny chińczyk, dlatego chętnie się wybrałam. Wolny czas znalazł się w sobotę. Wyczytałam, że obowiązuje rezerwacja. Dzwonię. Nie, nie, nie, w dzień to nie da rady, tłumy. Na 18 dopiero. Myślę, ok. Pani pyta się mnie czy bardziej mi nie pasuje 18.30, bo o 18 chyba jeszcze zajęte. Aha... niech będzie 18.30. Jedziemy na tę Wolę, szukamy miejsca. Takie niby-znane, a tu nie ma i nie ma. Biegamy, szukamy. O! Jest. Świetnie ukryte i schowane. Ale jest. Wchodzimy. I trochę się załamałam. Lokal malutki i odstraszający. Wystrój skrajnie minimalistyczny, szare płytki na podłodze, brudny biel na ścianach. Kilka prostych drewnianych stolików. Jakieś świeczki, niby dla ocieplenia klimatu. Wchodzimy, przypominamy się. Pani przepraszając za brak wolnych miejsc proponuje nam miejsce między ścianą a drzwiami wejściowymi. Nie, no wcale tu nie ma lekkiego przeciągu. Wcale w sali obok nie ma kilku wolnych stolików 4 osobowych. Ale niby zarezerwowane. Niby tak, ale przez godzinę nikt się nie pojawił. Wniosek - klient z Grouponem = nie warty uwagi klient. Ciekawe podejście.

Pani dała nam kartę, abyśmy podziwiali wygórowane ceny wszystkiego, co trzeba by dokupić (30 zł za jedzenie i cała reszta płatna?) czyli napoje i desery. Poprosiliśmy Nestea - nie ma! Ok, niech będzie sok. I "zapraszam na wycieczkę, pokażę wam na czym polega nasza restauracja." Myślałam, że na jedzeniu i się nie pomyliłam. "Tu są dania na grilla, bierze się i niesie kucharzowi, ale dla groupona dopłata. Tu dania główne, tu sałatki, to można jeść. Tutaj wok, też do kucharza, i też z dopłatą". Grill mnie nie powalił, jedno mięso w jakieś marynacie i papryka z warzyw, przeżyję bez. Wok mnie rozśmieszył - trochę makaronu sojowego i kilka krewetek - przeżyję bez. Dania dla mnie. Może najpierw zacytuję jak przedstawia je restauracja na swej stronie:

Restauracja Canton Kuchnie Świata to coś więcej, niż tylko proste menu i popularne dania znane ze wszystkich lokali gastronomicznych. U nas klient sam dobiera sobie składniki i proporcje. Wybiera dokładnie to, na co ma ochotę. Naszym zadaniem jest przygotowanie posiłku zgodnie z życzeniem klienta i na jego oczach.
Dzięki bogatej ofercie sałatek, past, zup, mięsiw, owoców morza czy makaronów można tworzyć dziesiątki pysznych kompozycji, które za każdym razem będą smakować całkiem inaczej. Liczy się pomysłowość i odwaga w odkrywaniu nowych smaków.

Tak. Zdecydowanie coś więcej niż proste dania. Bo przecież ugotowanie makaronu na papkę takie proste nie jest. Tak przeraźliwie rozgotowanego makaronu w życiu nie jadłam. Bogata oferta sałatek kończy się na tradycyjnych surówkach z pudełek - czerwona kapusta, marchewka z czymś tam, aaa - oryginalna sałata pekińska z sosem i śladowymi ilościami dodatków. Szalenie bogaty wybór past - carbonara i dwa makarony wybełtane z mdłym sosem. Mięsiwa -tak, całe jedno. Mięso nawet było smaczne, ale smakowało wszystkim obecnym, wobec czego trochę było go mało... Ryba w sosie, którą Rafał wziął za pulpety i w smaku nie odczuł różnicy. Obrzydliwa carbonara. Zupełnie mdła i niesmaczna (i tu się zgadzam, że to coś więcej niż popularne danie - okropnie zepsute danie). Kolejny dodatek - pieczone ziemniaki. A raczej przyprawy z ziemniakami. Zupełnie powalające połączenie soli, przypraw do potraw indyjskich i ziół prowansalskich, nie spotykane nigdzie indziej. Przypraw kucharze nie pożałowali - ziemniaki się w nich zgubiły.
 
Czytam dalej stronę:
Prócz bogatej oferty dań głównych naszym klientom proponujemy również szereg napojów, wśród których warto wymienić m.in. świeżo wyciskane soki grejpfrutowe i pomarańczowe, różnego rodzaju kawy, zaczynająć od małej expresso, a kończąc na wyśmienitej late. Dla amatorów złocistego trunku przygotowaliśmy piwo beczkowe marki Carlsberg i Okocim.


Tak, przepyszny sok "świeżo wyciskany". Pani postawiła nam dwie szklanki i dwie butelki soku Cappy... Kawy owszem zaczynają na espresso (swoją drogą, co to jest "expresso"?) i kończą się na latte. Tylko nic pomiędzy nimi nie ma. Drinki powyżej 15 zł...

Jest to jedna z niewielu restauracji w Warszawie, jak i w całej Polsce, gdzie można odbyć kulinarną podróż po świecie jedynie za 29,99zł. Potrawy przygotowywać będą dla Państwa najlepsi kucharze, a wśród nich rodowity Nepalczyk oraz znany i lubiany Grzegorz Komendarek.

Podróż kulinarna po świecie... Tak, światową potrawą była nieudana carbonara i tyle było tej kuchni światowej. Bo kilka krewetek i makaron sojowy nie tworzy jeszcze kuchni chińskiej. Polskością też nie pachniało. Ot takie resztki z kilku obiadów. Kucharz kręcił się jeden, machał w samotności patelnią, bo nikt z obecnych nie skusił się na woka ani grilla.

Zabrakło mi w tej restauracji tego czegoś. Gdy wychodzę coś zjeść, chciałabym spróbować czegoś, czego nie jadłam lub nie umiem/nie lubię/nie potrafię przygotować. Dania proste jak drut, a do tego porażkowo przygotowane. I pani kelnerka, która chciałaby być miła, ale pytaniem czy może zabrać nasze talerze widząc, że jeszcze nie kończymy trochę mnie załamała.

Może jestem wymagająca, ale uważam, że jako kucharz-amator robię jedzenie dużo lepsze. I nie rozgotowuję makaronu.

Bardzo, bardzo, bardzo nie polecam.



Obrazek i cytaty zaczerpnęłam ze strony restauracji.

środa, 9 listopada 2011

Drożdżówki z serem


Zdecydowanie moje ulubione drożdżówki. Ja od siebie dodałabym jeszcze tonę bakalii, ale wciąż próbuję zrozumieć ludzi, którzy ich nie lubią. Świeże przez kilka dni, choć długo nie wytrzymują niezjedzone :) Chyba, że wypieka się ich tyle, co przez dwa dni w piekarni...

Przepis na ciasto identyczny jak przy odrywańcu z cynamonem i orzechami - 5/6 ciasta poszło na drożdżówki.

Masa serowa:
  • 1 kg sera
  • 1 jajko
  • cukier do smaku - ok. szklanka
Ser zmieliłam, myślę, że można użyć gotowego sera mielonego (do serników). Ja nigdy go nie używałam, ale nie wszyscy mają maszynki. Do sera dodajemy jajko i cukier i mieszamy.


Od wyrośniętego ciasta odrywamy spory kawałek i odstawiamy ciasto do ciepła. Formujemy ciasto - rozszerzamy na prostokąt. Obficie smarujemy masą serową i zwijamy jak roladę.
 Taki wałek ciasta kroimy na grube plastry, które lekko rozpłaszczamy palcami.



Każdą drożdżówkę smarujemy roztrzepanym jajkiem i pieczemy ok. 15 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Powtarzamy aż do wykończenia ciasta.

Jeśli chodzi o nadzienie, to polecam również jabłka z cynamonem, ale wtedy formujemy bułeczki :)

Czekamy chociaż pięć minut. Podobno ciasto gorące jest niezdrowe. Ale tak bardzo ciągnie :) Do tego szklanka zimnego mleka - pycha!

poniedziałek, 7 listopada 2011

Cappuccino na smutne, szare popołudnie

Czego chcieć więcej? Pyszne, słodkie cappuccino z grzeszną ilością bitej śmietany... Ach :)

Potrzebna będzie:
  • ulubiona kawa tudzież espresso
  • cukier waniliowy
  • cynamon
  • bita śmietana
  • mleko/kremówka
Do gorącej kawy dodałam cukier i cynamon, uzupełniłam śmietanką kremówką (tak, rozpustnie, tak, nie mam mleka w lodówce). Do tego dużo bitej śmietany i okruchy z wafelka orzechowego :) Ach... chyba polubię poniedziałki :)

Przepis na kawę dołączam do Akcji Viva Italia! w kategorii dolci e un caffé - bo i słodkie i kawa :)

Le petit déjeuner 10 - odrywaniec z orzechami i cynamonem

Przepyszny, cynamonowy, prawie świąteczny. Odrywaniec czyli ciasto do odrywania. Powstały z resztek ciasta drożdżowego, które było potrzebne do upieczenia drożdzówek z serem. Idealny na ciepło, pyszny po ostygnięciu. Ze szklanką mleka śniadanie doskonałe :)
Z tej proporcji wyjdzie nam 6 takich odrywańców (u mnie 1 + mnóstwo drożdżówek z serem):
  • 2 kg mąki (+0,5 kg w zapasie do podsypywania)
  • 10 żółtek, 2 całe jajka (łącznie 10 żółtek)
  • 2,5 szklanki cukru
  • 10-15 dag świeżych drożdży
  • 1 l mleka
  • 1,5 kostki masła
  • aromat waniliowy (opcjonalnie)
Mleko gotujemy, po ugotowaniu wrzucamy masło i studzimy. Drożdże rozkruszamy, posypujemy dwoma łyżeczkami cukru i 1-2 łyżkami ciepłego mleka. Zostawiamy w cieple, aż trochę urosną (zapienią się).
 Jajka ucieramy z cukrem (moja mama uznaje trzepaczkę do jajek, ja wzięłam mikser i utarłam na puch. Potem mąka, letnie mleko i drożdże. Wyrabiamy, w razie czego dosypujemy mąkę. Generalnie wyrobione ciasto ma się odklejać od rąk (ugniatamy ok. 300 razy). Odstawiamy do wyrośnięcia -objętość musi się podwoić co najmniej 2 razy (ok. 1 godzina).

Z ciasta odrywamy kawałek i wałkujemy go na prostokąt o wymiarach 30 x 45cm. Posypujemy namiętnie cynamonem, cukrem i orzechami laskowymi.

 Rozcinamy je na 6 równych pasków  (przyrządy do mierzenia dowolne - oko, metrówka, linijka, metr krawiecki - co znajdzie się pod ręką).

Paski składamy jeden na drugi. Możemy je trochę ponaciągać, żeby wszystkie były mniej więcej podobne.

I znowu kroimy na 6 równych kawałków :)

Każdy kawałek obracamy i wkładamy do foremki. Ja miałam za dużą formę, dlatego dorobiłam dodatkowe 4 kawałki ciasta. Smarujemy roztrzepanym jajkiem. Pieczemy 45-50 minut lub nawet dłużej w 180 stopniach. Gdyby się przypiekało za mocno przykrywamy folią aluminiową.

W sumie warto poczekać, żeby choć trochę przystygło. Ale zapach po wyjęciu tak kusi...
Miłego dnia!

wtorek, 1 listopada 2011

Gruszkowe cupcakes z najlepszym kremem świata

Muffinki z gruszkami chodziły za mną w czwartek późnym wieczorem. Nawet zadzwoniłam po kogoś do pomocy i zero odzewu. A ochota jak była tak została. Została do soboty, gdy zrobiłam je w domu. Trochę pokombinowałam z przepisem i wyszły zupełnie inne. Trochę oklapnięte (ale to chyba wina formy, przyzwyczaiłam się do moich nowych), ale w smaku rewelacyjne. Smakowały zupełnie jak biszkopt z gruszkami. Teraz to będzie mój ulubiony przepis, gdy tylko będę miała pod ręką mikser...
  • 125 g masła
  • 2 szklanki mąki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 szklanka mleka
  • 1 jajko
  • 0,5 łyżeczki sody
  • 0,5 szklanki cukru pudru
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Masło ucieramy na gładką masę, po chwili dodajemy przesiany cukier puder, miksujemy, aż wszystko będzie puszyste. Wbijamy jajko i dalej miksujemy. Wsypujemy przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia i sodą. Chwilę ucieramy, do połączenia składników, wlewamy mleko i miksujemy. Możemy dodać kilka kropel aromatu lub esencji waniliowej (moja nareszcie się tworzy).
Do ciasta możemy dodać kawałki gruszek albo możemy wkładać je prosto do papilotek. Pieczemy ok. 20 minut w 180 stopniach. Mniam mniam :)

A żeby było jeszcze bardziej rozpustnie zrobiłam krem.
  • 330 g śmietany kremówki
  • 250 g serka mascarpone
  • 1,5 łyżki cukru pudru
  • ziarenka z jednej laski wanilii
Śmietankę kremówkę ubijamy na sztywno. Mój nowy patent - 20 minut w zamrażalniku przed ubijaniem. Można też dodać śmietanfix lub inne cudo, któro pomoże w utrzymaniu piany. Do kremówki dodajemy cukier puder, miksujemy, dodajemy mascarpone, miksujemy. Na koniec dodałam wanilię. Masy wychodzi dużo, co raczej problemem nie jest. Jest przepyszna :)

W dowolny sposób dekorujemy muffinki - albo wyciskaczką do masy, albo łyżką :) obie metody są jak najbardziej słuszne, druga wydaje się u mnie w domu skuteczniejsza. Każdy i tak dokładał kremu :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...