sobota, 28 stycznia 2012

Zupa krem z brokułów


Nie mam zupełnie na nic czasu. Na gotowanie, na blogowanie, na jedzenie. Jem rano szybko kanapkę albo dwa łyki kawy. A obiad? Obiad trzydniowy w locie - góra naleśników z serem albo parówki w trzech smakach. Na prawdziwe gotowanie nie ma czasu. Chociaż... Zupa to też dobre jedzenie. Szybkie, samo się robi i wystarcza na trzy dni. Krem z brokułów? Macie ochotę?

  • bulion - 1-1,5 l
  • warzywa - marchewka, pietruszka, seler
  • brokuł
  • dwa średnie ziemniaki
  • przyprawy do smaku
  • śmietana
  • mąka
Do gotującego się bulionu dodajemy garść startej marchewki, pietruszki i selera. Wrzucamy drobno pokrojone ziemniaki i gotujemy 10 minut. Potem dodajmy brokuła. Gotujemy aż warzywa będą miękkie. Wcześniej możemy wyjąć kilka różyczek brokuła do ozdobienia miseczki. Gotową zupę zaprawiamy mąką ze śmietaną. Zdejmujemy z ognia i rozpoczynamy najfajniejszą część - blenderowanie. Pierwszy raz bawiłam się blenderem i zabawa była przednia. O dziwo nie ucierpiała przy tym kuchnia (bałam się, że zupa będzie wszędzie łącznie z sufitem, obeszło się bez najmniejszych szkód). Gdy uzyskamy piękną, gładką konsystencję kremu nalewamy do miseczek. Dodajemy różyczki brokułów i obsypujemy płatkami migdałowymi.

Jeśli chodzi o kremy - jestem na tak. Jeszcze nie raz spróbuję coś wykombinować :)

A już wkrótce - obrona pracy inżynierskiej. Będzie mnie mało do 10 lutego. Choć kilka przepisów mam już gotowych, dlatego postaram się coś dodać jeszcze.

sobota, 21 stycznia 2012

Pyszny żurek


Szaro, buro i smutno. Kiedy będzie ta wiosna? Kiedy na ulicach będzie zielono? Czysto? Tylko chlapa i jakaś słaba imitacja śniegu leży na chodnikach. Gdyby chociaż było biało...

Pisanie pracy idzie okropnie. Kto w ogóle wymyślił studia inżynierskie? Kto chciałby w ogóle zajmować się wizualizacjami? I kogo interesują pęki hadronowe???

Dziś marzy mi się znowu żurek. Pachnący, z kiełbachą i jajkiem. Ostatnio zmotywował mnie kolega i wizualizowałam żurek całe zajęcia. Wróciłam i zrobiłam. Może daleko mu do wersji "po bożemu", z zakwasu, ale dla mnie jest najlepszy :)

  • bulion
  • opakowanie barszczu białego w proszku - u mnie Knorr z serii domowej
  • pętko kiełbasy
  • jajka
  • przyprawa do żurku Kotany
  • śmietana
  • łyżka mąki
  • czosnek
  • marchewka, pietruszka
Gotujemy bulion, dodajemy startą marchewkę i pietruszkę. Kiełbasę kroimy w kostkę i trochę podsmażamy. Dodajemy  do bulionu i gotujemy razem ok. 10 minut. W międzyczasie możemy ugotować jajka na twardo. Makę łączymy z zupą w proszku, dodajemy śmietanę 22%, troszkę wody i wywaru. Całość dobrze mieszamy, aby nie było grudek (trzepaczka jest doskonałym urządzeniem). Zaprawę wlewamy do garnka z zupą i mieszamy. Dodajemy 2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę oraz przyprawę do żurku. Polecam Wam ją bardzo - ma dużo ziół, a nie sól i nie wiadomo co. Gotujemy kilka minut. Gotowe.

 Można dodać odrobinę chrzanu, dla wyrazistości, ja jednak robię to już we własnej miseczce - każdy je tak jak lubi. Do tego jajko.
Mówiłam już, że uwielbiam żurek?

Na koniec kolejna filozoficzna zagadka - czym różni się żurek od barszczu białego? U mnie tym, że żurek jest od czasu do czasu, a barszcz biały na Wielkanoc ;)

niedziela, 15 stycznia 2012

Ciasto cytrynowo - kokosowe. Boskie.


Nie lubię postanowień noworocznych. Moje nigdy się nie sprawdzały. Dlatego w tym roku narzuciłam sobie pewne wymagania, a nie postanowienia. Taki wewnętrzny przymus. Nie jakieś wielkie tylko proste, o których zazwyczaj zapominałam. Podlewać kwiatka bardziej regularnie, ćwiczyć kręgosłup, bo zbyt często boli, przynajmniej raz dziennie kremować dłonie... Piec ciasto w weekend.
To ostatnie mnie boli najbardziej, ale też narzuca rytm pracy. Bo ochotę na pieczenie mam co najmniej 4 razy w tygodniu. Dlatego w kalendarzu zapisuję co mi się spodobało. Co zrobię. A i tak w ostatniej chwili zmieniam zdanie i piekę coś zupełnie innego.

Ciasto cytrynowo - kokosowe. Genialne. Proste i szybkie jak muffiny. Połącz i pomieszaj. Wilgotne i puchate jednocześnie. Lepsze niż biszkopt. Takie do herbaty czy kawy. Chciałam takiego. Właściwie chciałam keks cytrynowy z przepisu Liski. I prawie go zrobiłam. Ale... nie miałam maślanki, nie miałam keksówki, nie mam miksera. Miałam za to mleko kokosowe. I trzepaczkę. I formę na tartę. I wiórki kokosowe.

Tak, wiem. 12. piętro mojego akademika mnie nienawidzi. U nas znowu piekarnik nie działa, więc ich katowałam tym zapachem. Zapachem, który czuć było wszędzie. Lubię tak :)

  •  50 g masła
  • 2 jajka
  • 2 cytryny
  • 1,5 szklanki mleka kokosowego
  • 1,5 szklanki mąki
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 szklanka cukru
  • 0,5 łyżeczki sody
  • cukier waniliowy
  • wiórki kokosowe
 Jajka lekko ubij, dodaj cukier, utrzyj. Nie musi być super dokładnie. Ja robiłam to ubijaczką i wyszło, ale mimo wszystko polecam mikser. Dodaj mleczko kokosowe. Zmiksuj. Wsyp mąkę, proszek, sodę i cukier waniliowy. Dodaj startą skórkę z obu cytryn i sok. Wymieszaj znowu wszystko dokładnie. Opcjonalnie dodaj garść lub dwie wiórek kokosowych. Wylej ciasto na blaszkę lub do keksówki. Po wierzchu posyp wiórkami. Piecz 40 minut w 180 stopniach (sprawdź patyczkiem czy jest gotowe, jeśli nie dopiecz jeszcze chwilę). Wyłącz piekarnik i po 5 minutach wyjmij ciasto.

Postaraj się nie rzucić na nie. Gorące jest niezdrowe :) Ale zapach... On nie pozwala zbyt długo czekać.

Miłej niedzieli :)

środa, 11 stycznia 2012

Sałatka ziemniaczana z salami

O taką sałatką właśnie się uraczyłam :) Jest przepyszna! Jeśli zdążycie, to zapraszam spróbować. A jeśli nie pojawicie się u mnie w ciągu najbliższego kwadransa z widelcem, to poczekajcie do wieczora - wtedy podzielę się przepisem. 


Składniki:
  • 6 średniej wielkości ziemniaków
  • 5 grubszych plasterków salami
  • kabanos
  • 2 małe cebule czerwone
  • pęczek rzodkiewek
  • garść startego żółtego sera
  • majonez
  • musztarda francuska
  • sól, pieprz

Ziemniaki ugotowałam w mundurkach, obrałam, pokroiłam na plasterki. Salami pokroiłam w słupki, cebulkę w piórka, kabanosa i rzodkiewki na plasterki. Wszystko wymieszałam z serem. Na koniec dodałam przyprawy, majonez i musztardę. Posypałam szczypiorkiem. Jest pycha ;)

A do zrobienia tej sałatki zainspirował mnie Piegusek :) - jej wersja różni się troszkę od mojej, ale zakochałam się w tym przepisie od pierwszego momentu. Musiałam ją zrobić tylko czekałam na idealną okazję, którą był... zakup ziemniaków :)

Olga - to zielone to szczypiorek. Sałatka jest mało fotogeniczna sama w sobie, dlatego próbowałam ją jakoś "artystycznie ozdabiać", co jak widać wyszło dość średnio... Ale liczy się smak ;)

niedziela, 8 stycznia 2012

Galette des Rois - Ciasto Królów

Pokochałam je od pierwszego wejrzenia. Wiedziałam, że muszę, po prostu muszę je zrobić. Tradycyjne ciasto francuskie na święto 3 Króli. U mnie też byłoby podane w to święto, gdyby nie prozaiczny brak składników. Trudno, było dzień później, bez korony, bez wzorka. Robi się je błyskawicznie, jest pyszne, francuskie. Jak kwadratowe croissanty z marketu w Saint Genis. Myślę, że gdybym bardziej przyłożyła się do zrobienia nadzienia, to byłoby nawet lepsze.

Cóż, wiedziałam, że to kiedyś nastąpi ale czemu dziś??? Mój zdobyczny mikser poległ. Zrobienie masy z masła go zabiło :( Choć jeszcze nie wizualizuję następnego przepisu to już cierpię. Bardzo!

  • 2 arkusze ciasta francuskiego 
  • 125 g miękkiego masła
  • 3/4 szklanki cukru pudru
  • kropla aromatu migdałowego/rumu
  • 1 jajko
  • 125 g mielonych migdałów
Chyba :) Mielenie migdałów w moim przypadku było ciut inne... Płatki migdałowe drobno posiekałam. Źle? Źle dla tych, którzy potrzebują gładkiej masy. W mojej kawałeczki są wyczuwalne i chrupią między zębami. W sumie to taki był plan, następnym razem przetestuję ze zmielonymi.

Masło ucieramy do puszystości starając się nie uśmiercić przy tym miksera... Dodajemy pozostałe składniki. Miksujemy.

Pierwszym arkuszem ciasta francuskiego wykładamy okrągły spód. Można wyciąć kółko, można dopasować kształt ;) Na środek wykładamy masę zostawiając pewien margines na sklejanie. Drugim arkuszem przykrywamy. Brzegi artystycznie sklejamy. Smarujemy roztrzepanym jajkiem, posypujemy migdałami. Pieczemy ok. 30 minut w 200 stopniach.

Moje wyszło pyszne, choć tak brzydkie, że pokażę Wam zdjęcia całości. Artystyczne łączenia urosły do góry aż za bardzo, po czym w jeszcze bardziej artystyczny sposób opadły :) Ale smak... Spróbujcie. To tylko 10 minut przygotowań.

sobota, 7 stycznia 2012

Mac and cheese


Nienawidzę wyprzedaży. W sklepach dzikie tłumy ludzi, nic ciekawego do kupienia. Polowanie na nowe ubranie zakończyło się rezygnacją z czegokolwiek z powodu nieskończenie długiej kolejki do kasy.
Na szczęście w sklepach z kosmetykami nie ma zwiększonej ilości osób. Nowy balsam, cudownie pachnący. Uwielbiam ten zapach. Zimna kawa na wynos. Carrefur. Tragedia. Czy aż tyle ludzi musi robić zakupy w jednym sklepie? Nie znoszę dużych sklepów w centrum. Wolę te daleko. Te, w których nie ma takich tłumów...

W domu prawdziwy comfort food. Próbowaliście kiedyś? Ja wczoraj oglądając mojego ulubionego bloga zagranicznego, o którym ostatnio zapomniałam, przypomniałam sobie o potrawie, za którą autorka przepada. Mac 'n' cheese. Makaron z serem. Banał. Szybki. Pyszny.

  • makaron ugotowany
  • żółty ser
  • śmietana kremówka
  • ząbek czosnku
  • podsmażona cebula
  • pieczarki
Pieczarki są moim dodatkiem, sam żółty ser z makaronem mnie nie przekonywał. Grzyb zawsze pasuje, tu polecam dodać jeszcze boczek wędzony/kiełbaskę podsmażone dla wyrazistości. Albo zostawić tylko pieczarkę - kremowe i delikatne też znajdzie swoich zwolenników :)

Ugotowany makaron przekładamy do naczynia do zapiekania. Ser ścieramy na tarce. Mieszamy makaron z rozgniecionym czosnkiem, cebulą, pieczarkami i częścią sera. Zalewamy kremówką. Ilość zależy od smaku. Dużo - danie będzie trochę pływało, mało - ser będzie dominował. U mnie wersja pierwsza, następnym razem zmniejszę ilość śmietanki. Wierzch posypujemy resztą sera i odrobiną bułki tartej. Zapiekamy 20-25 minut w 180 stopniach.

Na talerzu posypujemy zielonym szczypiorkiem. Nie zapomnijcie też o pieprzu :)

czwartek, 5 stycznia 2012

Pierogi z suszoną śliwką


Lubicie pierogi? Ja uwielbiam. Ruskie, z kapustą i grzybami, z soczewicą, z mięsem. Zdecydowanie te wyraźne, konkretne, obiadowe. Chociaż marzą mi się już pierogi z jagodami... I choć nie jestem fanem pierogów owocowych (wolę żywą truskawkę niż ugotowaną w środku pieroga) to tych jestem największym fanem. Odkryte dzięki fascynacji kuchnią tuż przed wigilią. Przetestowane, pokochane.

Ciasto:
  • mąka
  • wrzątek
  • jajko
I tu zaczynają się schody - ja znam proporcje na 150 pierogów :) 1kg mąki zaparzamy wodą, mieszamy łyżką, wbijamy jajka, robimy elastyczne ciasto. Z paczki śliwek wychodzi 25 pierogów, dlatego trzeba je odpowiednio zmniejszyć. Z ciasta wycinamy szklanką kółeczka, pakujemy śliwkę do środka, lepimy kształtnego (mniej lub bardziej) pieroga. Wrzucamy na gotującą się wodę, gotujemy, wyławiamy. Jemy :)

Nadzienie:
  • paczka suszonych śliwek
  • cynamon
  • esencja waniliowa
Do garnka wkładamy śliwki i zalewamy je wrzątkiem. Nie za dużo, tak aby były przykryte wodą. Dodajemy cynamon i esencję (aromat waniliowy zdecydowanie odpada!), ewentualnie ulubione przyprawy korzenne. Gotujemy ok. 15 minut na małym ogniu. Śliwki wciąż muszą być śliwkami, a nie marmoladą, ale mają być miękkie i pachnące.

Sos:
  • miód
  • cynamon
Miód roztapiamy z cynamonem - mikrofalówka pasuje tu idealnie. Wystarczą 3-4 duże łyżki miodu naturalnego na taką porcję pierogów. Sosem polewamy gorące pierogi.

Smacznego :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...